sobota, 15 grudnia 2012

To dopiero kurestwo


To dopiero kurestwo. Najpierw przez kilka tygodni mówić „spotkamy się 15 grudnia o 15.00 w złotych tarasach”, potem 2,5 godziny wcześniej zadzwonić i powiedzieć nie, nie spotkamy się, zwalać winę najpierw na rodziców mówiących „oni sami twierdzili, że nie powinnam” a potem że to moja wina i „za krótko się znamy”, kurwa..., „oj viazi, zawsze trafiasz na jakieś wariatki” (tutaj nie podam imion, dużo wypisywania, dużo zarzutów, znalazłyby się), tak więc co, to ja mam szukać jakiejś normalnej teraz? Mam olać coś co uznawałem za dobrą osobę? Troszkę marna dobra osoba jak widać … trochę przykre, straciłem weekend, będę mógł siedzieć w domu i oglądać śnieg za oknem, sylwester razem? A co z tym, że za szybko? To sobie do znajomych pojadę i ,nawet obietnica „jednak będę” już nie sprawi bym w to uwierzył. Na koniec racjonalizacja, czego by nie odjebała, zawsze będzie to moja wina, a jak nie, to się popłacze i i tak powie, że to moja wina. Kolejny aspekt: nauka by nie przeklinać przy kobiecie, słuchałem się, bo mi zależało, byłem szczery, bo jestem, byłem wierny, bo jestem, jak widać gówno mi to daje…





The world is to evolve out of this. There is always another way to do a thing. That way is far away. But it is still a possible way. Destruction and terror will not always be the other way. But until the time comes when destruction and terror are removed the world you must work how the world works. Until that time, that will come in time, this is Me -- a Perfect Balance. This is necessary. Destruction and creation.